Moja żona i ja jesteśmy razem od lat, ale robiliśmy karierę, zostawiając dzieci w tle. Kiedy myśleliśmy o urodzeniu dziecka później i zdecydowaliśmy się na to, byliśmy bardzo rozczarowani. Zaczęliśmy starać się o dzieci w 2018 roku. Po miesiącach walki pandemia COVID w marcu 2019 roku spowodowała zakłócenia w leczeniu. Kiedy mogliśmy wznowić leczenie w czerwcu 2020 r. i nie powiodła się IUI, stopniowo traciliśmy nadzieję. Podczas naszego kolejnego cyklu IUI moje ciało zareagowało na leczenie, dano nam dwie możliwości: wyjść z cyklu lub przejść na IVF. Byłem przerażony i musiałem podjąć szybką decyzję. Ten strach kierowany był wsparciem mojej żony i zdecydowaliśmy się na leczenie in vitro. Mimo to możliwość pobrania jaja, implantacji zarodka i nieudany wynik zwaliła mnie z nóg. Po prostu działałem z nadzieją i przekonaniem, że ten cykl zakończy się sukcesem. pamiętam centrum płodności dzwoniąc do mnie i mówiąc, że zapłodnienie in vitro się powiodło! Uspokoiłem się płaczem w toalecie w pracy. Potem zadzwoniłam do męża i przekazałam mu tę wspaniałą wiadomość. Nasze centrum płodności towarzyszyło nam na każdym etapie naszej podróży. Nadal słyszę podekscytowanie w ich głosach, kiedy do mnie dzwonią. Prawie dwa lata później mieliśmy urodzić dziecko!
Przeprowadziłam się do Indii do pracy w 2014 roku. Podczas intensywnego procesu wizowego indyjski lekarz zdiagnozował u mnie mięśniaki macicy i zasugerował, abym rozważyła podjęcie działań, jeśli chcę zostać matką. Miałem trzydzieści kilka lat i wcale się nie martwiłem. Zalecenie lekarza rozbudziło moją ciekawość i zaczęłam odkrywać samotność dzieci bez partnera. Spędziłem kolejne cztery lata na podejmowaniu decyzji, a potem oficjalnie rozpocząłem ten proces, kiedy wróciłem do Stanów, aby podjąć „wymarzony” charakter nauczyciela edukacji specjalnej w gimnazjum. Po całym planowaniu, ubezpieczeniu i udowodnieniu, że jestem dobrym kandydatem, udało mi się przejść pierwszą rundę zapłodnienia in vitro po czterech nieudanych IUI. Stworzyłam trzy zdrowe embriony, a teraz mam córkę Sarię, 30 lat, urodzoną na początku 39 roku!
Sara i Marco są małżeństwem od 9 lat. Zgłosili się do naszej kliniki z rozpoznaniem hipogonadyzmu hipogonadotropowego (wrodzonego niedoboru hormonów), zdiagnozowanego u Sary. Trzy razy próbowali zabiegów dla niemowląt metodą mikroiniekcji, zanim przybyli do naszej podwójnej kliniki. W tych zastosowaniach nie uzyskano od Sary zdrowych jajeczek, a pacjentce zaproponowano leczenie donacją. U pacjentów z hipogonadyzmem hipogonadotropowym należy stosować hormony FSH, LH. Przede wszystkim wyleczono jej zaburzenia miesiączkowania. Po umieszczeniu zarodków w macicy, suplementacja różni się od innych zabiegów dla niemowląt z rurką. Zadbano o to w leczeniu. Sarze w naszej klinice wstrzyknięto limfocyty przed leczeniem dziecka z rurką mikroiniekcji. W zabiegu zastosowano techniki IMSI za pomocą lasera do pączkowania. Wykonano transfer blastocysty. Po 3 dniach ekscytującego oczekiwania, kiedy dowiedzieli się, że spodziewają się bliźniaków, światy należały do nich. Po zdrowej ciąży Sara i Marco zostali chłopcem i ojcem dziewczynki. Po 10 latach cieszą się, że są dużą rodziną.
Przeprowadziłam się do Indii do pracy w 2014 roku. Podczas intensywnego procesu wizowego indyjski lekarz zdiagnozował u mnie mięśniaki macicy i zasugerował, abym rozważyła podjęcie działań, jeśli chcę zostać matką. Miałem trzydzieści kilka lat i wcale się nie martwiłem. Zalecenie lekarza rozbudziło moją ciekawość i zaczęłam odkrywać samotność dzieci bez partnera. Spędziłem kolejne cztery lata na podejmowaniu decyzji, a potem oficjalnie rozpocząłem ten proces, kiedy wróciłem do Stanów, aby podjąć „wymarzony” charakter nauczyciela edukacji specjalnej w gimnazjum. Po całym planowaniu, ubezpieczeniu i udowodnieniu, że jestem dobrym kandydatem, udało mi się przejść pierwszą rundę zapłodnienia in vitro po czterech nieudanych IUI. Stworzyłam trzy zdrowe embriony, a teraz mam córkę Sarię, 30 lat, urodzoną na początku 39 roku!